Te wspaniałe kobiety i ich piękne maszyny

W okresie dwudziestolecia międzywojennego kobieta za kierownicą była damą. Auta dodawały jej tajemniczości, siły i niezależności przez co stawała się także symbolem nowoczesności. Do tego często byłą towarzyskim „zjawiskiem”, które tworzyły: jej uroda i moda, gdyż stroje do auta podlegały zasadom etykiety jak i każde inne oraz podzielanie pasji motoryzacyjnych męża, czy innych mężczyzn z otoczenia. Na Rajdach Pań znani zawodnicy i zamożni mężczyźni zmieniali koła w ich autach uważając to za zachowanie pełne kurtuazji i niewymuszonego uznania. Automobilizm był zabawą dla bogatych dam, niemniej jednak niektóre z nich imponowały olbrzymim talentem i  zasłynęły prawdziwymi osiągnięciami sportowymi.

Dama automobilizmu

Halina Regulska z Maciejowskich uchodziła (słusznie!) za jedną z najważniejszych postaci sportu automobilowego w kraju, jego rzeczniczkę i popularyzatorkę wśród kobiet. Pasję te podzielała z mężem Januszem, współzałożycielem i prezesem Automobilklubu Polski.

Pierwszym autem, którym jeździło małżeństwo była Tatra T30. To w nim Halina debiutowała w 1926 roku w rajdzie. Wkrótce zastąpiło je Métallurgique, a następnie Bugatti T37 (zdjęcie www.autoclass.com  BUGATTI T37 1927 – Autoclass).

W roku 1927 Halina Regulska za kierownicą Métallurgique uplasowała się w czołówce II Rajdu Pań. Dwudniowe zawody odbywały się na liczącej 660 km trasie Warszawa–Poznań-Warszawa. Sprawozdawca miesięcznika „Auto” napisał o niej:

Pani Regulska, zdobywczyni piątej nagrody, wprowadziła w podziw wszystkich, bo trudno uwierzyć, że tak filigranowa osóbka doprowadziła do celu w doskonałej formie ogromną i ciężką limuzynę.

W następnym roku rajd liczył trzy etapy, a trasa wynosiła 1200 km. Za kierownicą lekkiego Fiata 509 ambitna Halina pobiła konkurentki na głowę. Zdobyła trzy pierwsze nagrody: w klasyfikacji ogólnej, za najlepszy czas na próbie płaskiej i za najlepszy czas na próbie górskiej.

Podczas Wielkiego Kryzysu rajdy samochodowe zostały zawieszone. Rozgrywano jedynie próby zręcznościowe zwane gymkhanami, w których precyzyjnie prowadząca auta Halina zwykle zwyciężała, pokonując zawodniczki i zawodników.

Kiedy w drugiej połowie lat 30. wrócono do rajdów Halina Regulska w limuzynie Chrysler wygrała Rajd Pań w 1936 roku. Współzawodniczące damy zostawiła w pokonanym polu także w następnym rajdzie, w którym jechała Steyerem 150 . Auto zostało pożyczone jej w celach reklamowych przez importera.

Nie tylko na trasach rajdów błyszczała i koncentrowała na sobie uwagę. Słynęła także z umiejętności towarzyskich, które pełniła jako żona prezesa Automobilklubu Polski. Propagowała automobilizm, konsolidowała towarzystwo  podczas wieczorków tanecznych i brydżowych. Wykorzystywała znajomości w bogatych kręgach angażując się np. w budowę kościoła w Podkowie Leśnej.

Pasją rodziny Regulskich była turystyka samochodowa. Z dziećmi, Jerzym (uczestnik rozmów Okrągłego Stołu, Senator I Kadencji) i Hanną, zjechali Austro-Daimlerem zachodnią Europę oraz północną Afrykę. Opowieści z tych podróży publikowali na łamach miesięcznika „Auto”. Trasa ich podróży w 1930 roku wyniosła 17 tys. km.

Rekordzistka prędkości

Maria Ludwika Koźmianowa, znana za granicą w zawodach samochodowych, jako Marie-Louise von Kozmian. Startowała w rajdach na autach Austro-Daimlerem ADR[1] i Bugatti T37. Największa rywalka Haliny Regulskiej. Występowała także w zagranicznych rajdach, na których jej wyniki były zauważane np. zajęła dziesiąte miejsce w Grand Prix Szwajcarii 1934 roku. Biła własne rekordy prędkości w kategorii kobiecej. Najszybciej pojechała podczas wyścigu w okolicy Łodzi, kiedy to uzyskała średnio 114,6 km na godzinę.

Moda na rajdach

Odpowiedni strój nieodłącznie związany był z rajdami, wyścigami i pokazami piękności samochodów.

Jak linia samochodu dąży dzisiaj do najdalej idącego uroszczenia, tak kostium, płaszcz i futro sportsmenki musi stanowić dystyngowaną całość w swojej surowej, trochę męskiej prostocie.

Temu stylowi hołdowała Halina Regulska, którą nazywano „chłopczycą, ale kobiecą”. Miała doskonały styl i rozdzielała dwa rodzaje okazji i ubrań do auta. Po Warszawie jeździła z lisem na szyi. Nie znosiła jednak paradności i przesady podczas wyścigów. Na takie okazje przeważnie ubierała luźny kombinezon, na głowie nosiła chustkę. Tak podczas nich wyglądało kilka pan, nie tylko ona. Choć sportowy wygląd nie był regułą.

Styl preferowany do samochodów doskonale odnalazłby się dziś jako klasyczna miejska elegancja.  W 1925 roku miesięcznik „Auto” podawał przepis na modna elegancję.

Obowiązujący jest kostium prosty, angielski z gabardyny lub wełnianego trykotu lamowanego tasiemką, bluzka z surowego jedwabiu w naturalnym kolorze. Płaszcz najlepiej ze skóry, ciemny, miękki i długi, a na dalsze tury ogromna dacha (okrycie wierzchni podczas zimowych podróży – AJ), daj Boże z białych lisów. Na głowie maleńki kapelusz ściśle przylegający do włosów, okulary lub modna dziś ombrelka z miki, która chroni oczy i twarz od kurzu

Nie mogło jednak zabraknąć niezwykłego dodatku, który podkreślał, że prowadząca auto sportsmenka jest przede wszystkim damą.

Rękawiczki ciemniejsze lub jaśniejsze od płaszcza modne bardzo z surowej skóry, zakończone ogromnym mankietem, który chowa w dyskretnej kieszonce puder, pomadkę do ust i szereg innych drobiazgów koniecznych do dobrego samopoczucia sportsmenki.

Ulubienice publiczności i zawodników

Nic dziwnego, że tak wyglądające na rajdach kobiety spotykały się z żywymi reakcjami mężczyzn. Części z nich przeszkadzała ta wyraźnie salonowa oprawa Rajdów Pań. I z źle skrywaną satysfakcją i protekcjonalnością podsumowali decyzję organizatorów o ich zakończeniu, aż do czasu kiedy …

… panie – oczywiście nie wszystkie – przestaną jeździć na rajdach dla snobizmu i zachwycenia najbliższych przyjaciół, a zaczną startować dla podciągnięcia się w swoich umiejętnościach oraz dla wyżycia się sportowego, tak jak to się dzieje na Zachodzie Europy.

Jednak w czasie rajdów większość mężczyzn towarzyszących sportsmenkom była ich zawziętymi wielbicielami. Znani zawodnicy, kierowcy sportowi, sprawozdawcy uważali za zaszczyt, że mogli stanowić załogę aut dowodzonych przez damę. Pełnili funkcje mechanika, pilota lub niezbędnego balastu gotowego w każdej chwili do pomocy.

Dodek Dymsza z żoną podczas rajdu

Należało tylko uważać na mężów w załodze. Mogło się to skończyć bowiem utratą pewnej, dobrej pozycji na mecie. Jak przytrafiło się pięknej żonie za kółkiem.

Jechałabym znacznie pewniej gdyby nie mój mąż. Wyobraźcie sobie, że po każdym wirażu wziętym bez kiksa, ten okropny człowiek mówił mi do ucha: Kocham cię!

Podczas pisania artykułu korzystałam z książki: Maja i Jan Łozińscy, W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2011, 2012, str. 213-218.

mira

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *