Tańce, hulanki, swawole

Polska tańcząca – jedyne takie dwadzieścia lat w naszej historii, gdy określenie to nie jest przesadą! Bale, dancingi, zabawy „na dechach”, czyli parkiecie zbitym naprędce w parkach, czy na plażach, były nieodłącznym  elementem życia w dwudziestoleciu międzywojennym. Do dobrej zabawy nie trzeba było wiele – w salonach patefonu lub pianina i chętnego do grania, na ludycznych dechach wystarczało bandżo czy akordeon. Kilka taktów muzyki i ochoczo ruszano w tany. A co się działo podczas balów i rautów?

Bal Sylwestrowy w Adrii 1938 rok.

Kroniki karnawałowe

Luksusowy hotel Europejski w Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu mógł pochwalić się pierwszą w mieście publiczną, niezwykle reprezentacyjną salą balową. W 1922 roku zakończyła się gruntowna przebudowa i modernizacja budynku, w wyniku której powstała sala. To nie wszystko. W urządzonym jak ogród podwórzu znalazł miejsce modny dancing. Hotel od razu stał się popularnym miejscem wśród balowiczów. Miejscami zabaw i rautów były także: salony Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie często organizowano prestiżowe wydarzenia charytatywne np. na rzecz Czerwonego Krzyża, Resursa Obywatelska, Resursa Kupiecka, Szkoła Sztuk Pięknych oraz Kasyno Garnizonowe w Alei Szucha. Prasa codzienna zapoznawała czytelników z wyczynami tancerzy, opisami strojów i plotkami towarzyskimi drukując  poczytne kroniki karnawałowe.

Oficerowie wabili gości elegancją miejsca – ściany wyłożone były wielkimi lustrami, parkiet oświetlał kryształowy żyrandol, orkiestra grała do tańca z przygotowanego dla niej balkonu. Gospodarze zadbali o komfort dam – czekał na nie buduar ze złoconymi lustrami, marmurowymi blacikami, wygodnymi kanapami, fotelami, pufami. W 1924 roku gazety skrzętnie odnotowały, że niemalże co drugi dzień w Kasynie odbywały się huczne tańce i przyjęcia. Nic więc dziwnego, że jednym z najważniejszych wydarzeń towarzyskich stolicy był bal Garnizonu Warszawskiego. Nigdy nie brakowało na nim znamienitych gości, a w 1925 roku wziął w nim udział prezydent Stanisław Wojciechowski, choć było powszechnie wiadomym, że nie przepadał za takimi rozrywkami.

Poranne gazety nie zdążyły poinformować czytelników o zakończeniu zabawy, gdyż ta trwała w najlepsze, gdy trafiały do kiosków. Dopiero o  8 rano dano znak do ostatniego tańca – tradycyjnego białego mazura. Tancerze mieli już wiele godzin zabawy w nogach, ale odtańczyli go z werwą i przytupem.

W 1929 roku balowanie w Polsce weszło na nieznany dotąd poziom luksusu i nowoczesności – podwoje otworzyła „Adria”. Od razu przyciągnęła tout varsovie: dyplomatów, oficerów, arystokratów, artystów, sportowców, bogatych przemysłowców, piękne kobiety i … hochsztaplerów. Co decydowało o popularności lokalu? Podziemia „Adrii”! Znalazły się w nich: sala dancingowa na 1500 osób z pierwszym w mieście obracanym parkietem, loże, stoliki oraz dwa bary. Do tańca grały najsławniejsze zespoły muzyczne, na czele z orkiestrą Golda i Petersburskiego. Barwni goście sprawili, że z  lokalem związane są liczne anegdoty. Znacie? To przeczytajcie!

Pijany Bolesław Wieniawa-Długoszowski, ulubieniec Warszawy i adiutant marszałka Józefa Piłsudskiego założył się, że wjedzie na parkiet konno. Przed schodami zwierzę odmówiło jednak współpracy. Jeździec skomentował to bon motem: „Koniec żartów, Panowie, zaczynają się schody”.

W „Adrii” kręcono także popularną komedię „Pani minister tańczy” (1937 r.) z pięknonogą piosenkarką i aktorką Tolą Mankiewiczówną w roli głównej.

Zimą tańcowano do upadłego w Zakopanem. Atmosferę balów i zabaw opisał zdegustowany nimi Ferdynand Hoesick, redaktor naczelny „Kuriera Warszawskiego”, autor czterotomowego dzieła „Tatry i Zakopane. Przeszłość i teraźniejszość” oraz taternik.

„U Trzaski wielka sala dancingowa została na nowo ozdobioną i przerobioną (…) przeraźliwy jazzband podnieca stłoczone pośrodku sali tańczące pary. To samo jest w wielkiej kawiarni na dancingu w hotelu Morskie Oko. (…) najlepszy jazzband jest w Jaszczurówce.”

Formalne bale odbywały się według zasad końca XIX wieku. Rozpoczynał je polonez, do którego stawali wszyscy goście. W pierwszych parach tańczyły najważniejsze osoby.  Zabawę prowadził wodzirej, którego znakiem rozpoznawczym były wstążki przypięte do lewego ramienia. Kolację podawano w osobnych salach około północy. Na eleganckich przyjęciach serwowano ją do stolika i składała się z gorących oraz zimnych dań. Na skromniejszych balach wystawiano zimne bufety z kanapkami, pasztetami, rybami w galarecie, ciastami. Nad ranem wzmacniano nadwątlone siły tancerzy barszczem lub boeufem Stroganowem i gorącymi zakąskami.

Wdzięk stylowych par

Znajomością mody i elegancji można było popisać się podczas balów mody organizowanych w zimowym i letnim karnawale w hotelu Europejskim aż do lata 1939 roku. W szranki o tytuł „królowej i króla mody” stawali nie tyle balowicze, ile warszawskie firmy, które ubierały swoich „ambasadorów” specjalnie na tę okazję. Wybór zwycięzców był szeroko komentowany w prasie, ze szczegółami opisywano kreacje i publikowano zdjęcia. Była to zatem doskonała forma reklamy dla firm.

Suknie noszone przez damy pochodziły z warszawskich domów mody: Hersego, Zmigrydera, Goussina, Myszkorowskiego oraz Zuzanny. Kapelusze były dziełem modystek z pracowni: Henriette, Ewelina, Mieszkowskiego i Laurel. Futrami otulali panie i panów kuśnierze: Apfelbaum, Karmazyn oraz Chowańczak. Sławni warszawscy szewcy: Hiszpański, Leszczyński, Struś i Kieliszek dbali o to, aby tancerze mogli wytrwać w ich obuwiu całą noc. Fraki i smokingi były dziełem krawców: Borkowskiego, Zaremby, Sznajdera, Sikorskiego, Lipszyca. Oficerowie mogli pójść na bal w galowym mundurze. Nie było to jednak odgórnie narzucone.

„Najchętniej szedłem na bal po cywilnemu we fraku. Zawsze miałem w pogotowiu rezerwowy w szatni, biały sztywny kołnierz z różkami, bo już o trzeciej nad ranem trzeba go było wymieniać”

– wspomina Henryk Comte, adiutant prezydenta Stanisława Wojciechowskiego.

Skandal!

Skandalistów było wielu, jednak najwięcej z nich dokazywało na balach organizowanych przez artystów. Ze szczególnym naciskiem na bale akademii sztuk pięknych. Tu nie obowiązywały fraki i wytworne suknie tylko kostiumy, przebrania, w cenie były szalone pomysły i odwaga.

Na takim wydarzeniu w stołecznej Akademii Sztuk Pięknych palma pierwszeństwa wśród skandalistów przypadła Jarosławowi Iwaszkiewiczowi. „Obmyśliłem sobie kostium „poławiacza pereł”. Wanda Telakowska (propagatorka polskiego wzornictwa i profesor ASP) opowiada, że byłem całkiem nagi, ale jest to nieprawda, miałem tylko obnażone ramiona. A zresztą wszystko było przykryte gęsta siatką sztucznych pereł”

Matecznik artystów

„Mała Ziemiańska” przy Mazowieckiej 12 w Warszawie założona została w kwietniu 1918 roku. Zasłynęła z wyrobów: doskonale zaparzanej czarnej kawy, tortów przyrządzanych w 10. smakach oraz śledzi … wykonanych z ciasta biszkoptowego z dodatkiem marcepanu i kremu! Specjały te oraz przedsiębiorczość Karola Albrechta i Jana Skąpskiego właścicieli cukierni zapewniły rozwój interesu. W mieście szybko powstało kilka filii lokalu. Najważniejszym z nich była pierwsza kawiarenka z dobudowanym do niego półpiętrem tzw. górką. „Mała Ziemiańska” obrosła legendą matecznika artystów i literatów. W kawiarni przy Mazowieckiej każdy stały bywalec miał swój stolik. Przyjęło się, że siadać mógł przy nim tylko „właściciel” i upoważnieni przez niego goście. Górka, na której stała wielka kanapa, należała do Skamandrytów: Juliana Tuwima, Bolesława Leśmiana , Antoniego Słonimskiego i ich przyjaciół: Mariana Hemara, Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego, pięknych i zdolnych sióstr Kossak:  Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej oraz Magdaleny Samozwaniec. Na dole rezydowali malarze. Nic dziwnego – wszak obok znajdowała się galeria sztuki „Zachęta”. Nad ich stolikiem namalowana została filiżanka z parującą kawą i przyczepioną do ściany prawdziwą łyżeczką. Nad instalacją widniał napis „stolik zarezerwowany”.

Karol Wilhelm Albrecht, właściciel Małej Ziemiańskiej w swojej cukierni.

Jedzą, piją!

Polska słynęła z wyśmienitej kuchni. Mistrzowie rondla i patelni pracowali dosłownie w całym kraju, a smakosze przyjeżdżali spróbować legendarnych dań np.: do Radzymińskiego w Lublinie, Berensa w Kazimierzu Dolnym, Ratajskiego w Krasnymstawie, czy Wierzbickiego w Radomiu. Serce sztuki kulinarnej biło w Warszawie. Najsłynniejszym lokalem stolicy była restauracja „Malinowa” w wytwornym hotelu „Bristol”, naprzeciwko „Europejskiego”. Odbyły się w niej m.in. przyjęcia z okazji otwarcia Teatru Narodowego, wydane przez prezydenta miasta Władysława Jabłońskiego, czy bankiet Stowarzyszenia Ziemian na cześć prezydenta Polski Stanisława Wojciechowskiego. W 1923 roku w „Malinowej”, podczas historycznego bankietu, Józef Piłsudski wygłosił przemówienie, w którym uzasadnił swoją decyzję wycofania się z oficjalnego życia politycznego. „Malinowa” była droga i ekskluzywnie urządzona, olśniewała i czasem onieśmielała.

Bal Sylwestrowy 1937, Hotel Bristol, restauracja Malinowa

Ukochanym miejscem warszawiaków była restauracja „U Wróbla”, znacznie przystępniejsza cenowo i zdecydowanie swojska. W każdy czwartek podawano atrakcję kulinarną lokalu i miasta –  flaki po warszawsku z pulpetami. Zapiekano je w garnuszkach pod pierzynką z parmezanu. Danie to przyrządzano tylko tego dnia w tygodniu! To nie była jedyna zaleta kuchni „U Wróbla”. Słynęła ona również z niezrównanych dań ze śledzi. Przeszła do legendy także dzięki niezwykłym gościom – artystom, którzy przychodzili na obiady z sąsiadującej kawiarni „Mała Ziemiańska”. Lokal „U Wróbla” należał do sławnego małżeństwo restauratorów Eugenii i Jana Wachowiczów. Prowadzili oni także bary: „Mars” przy Nowym Świecie oraz „Satyr” i „Pod setką” przy Marszałkowskiej.

Na wyżyny sztuki kulinarnej wznoszono się w „Składzie win Simon i Stecki” przy Krakowskim Przedmieściu. Jak przystało na najlepszą winiarnię stolicy, można było tam kupić niezwykle kosztowne trunki, w tym z tzw. „kapkę”, czyli stare wino węgierskie. Butelka tego boskiego nektaru kosztowała 300 zł. Dla zobrazowania –  równowartość miesięcznej pensji urzędnika średniego szczebla pracującego w ministerstwie! „Simon i Stecki” oferowali także największe rarytasy ówczesnej Warszawy – świeże ostrygi!

Garnuszkowe flaki wołowe po warszawsku

Przepis pochodzi z książki Aliny Gniewkowskiej „Współczesna kuchnia domowa” z 1917 roku.

Flaki oczyszczone zalać zimną wodą, zagotować raz, odcedzić, przepłukać, zalać znowu zimną osoloną wodą i gotować do miękkości. W tej wodzie zostawić flaki do następnego dnia. Następnego dnia pokroić flaki w podłużne paseczki, włożyć do garnka razem z marchewką, pietruszką i selerem pokrojonymi w cienkie paseczki, doprawić solą pieprzem, majerankiem i imbirem w proszku, zalać rosołem wołowym. Doprowadzić do wrzenia.

Pulpety: łój wołowy przepuścić przez maszynkę, dodać taką samą ilość bułki tartej, mąkę, jaja, trochę soli, pieprzu, gałki muszkatołowej i cebulki drobno posiekanej i usmażonej na maśle. Ugotować na próbę jeden mały pulpecik żeby spróbować czy niczego nie brakuje i w razie czego doprawić. Pulpety gotować we wrzących flakach na bardzo małym ogniu przez pół godziny. Następnie zrobić zasmażkę z masła i mąki, rozprowadzić ją rosołem i wlać do zupy.

Flaki podawać z majerankiem i serem do posypywania, albo rozłożyć do kokilek, posypać serem i majerankiem i zapiec w piekarniku aż ser się leciutko przyrumieni.

Źródło: oficjalny serwis Magdy Gessler „Smaki życia” : www.smakizycia.pl

Ceny balowych strojów od Braci Jabłkowskich

Katalog Domu Towarowego Bracia Jabłkowscy 1929 rok.

Przykładowe ceny odzieży wieczorowej i balowej – kobiety:

– sukienka lekka strojna z deseniowej krepy jedwabnej 195

– futro z wysokiego gatunku murmli całe na jedwabiu 1950-2600

– pantofle lakierowane gładkie 52-59

– kapelusz klosz z aksamitu 26-63

– lis farbowany w różnych kolorach (kołnierz z lisa „na zwierzątko” czyli całego z łepkiem ze szklanymi oczyma trzymającego po zapięciu ogon w pyszczku) 290-1300

– torebka ze skóry cielęcej, kozłowej lub fantazyjnej 35-95

Katalog Domu Towarowego Bracia Jabłkowscy 1933 rok

Przykładowe ceny odzieży wieczorowej i balowej  – mężczyźni:

– garnitur frakowy na jedwabnej podszewce 250

– garnitur smokingowy z krepy na podszewce 170

– palto zimowe, dwurzędowe z patką z tyłu z kołnierzem z szarego karakułu 250

– cylinder 40 zł (cena z katalogu z 1929 roku)

747 zł

Statystyczny roczny budżet czteroosobowej rodziny urzędniczej przeznaczony na odzież i obuwie

Lista lektur

– Maria i Jan Łozińscy, W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011, 2012.

– Jeziorska & Łęczycka, Bielizna, futra i Bracia Jabłkowscy. Światowe Trendy w żurnalach największego domu towarowego Europy Środkowej 1910-1939, Dom Towarowy Bracia Jabłkowscy, Warszawa 2015.

– Feliks Jabłkowski, Dom Towarowy Bracia Jabłkowscy. Romans ekonomiczny, Iskry, Warszawa 2005

– Wojciech Herbaczyński, W dawnych cukierniach i kawiarniach warszawskich, Wydawnictwo Veda, wyd. III uzupełnione, Warszawa 2005.

mira

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *