Legendy dobrego stylu, talentu. Jak oni nosili fraki! I choć nie każdy z nich zapisał się w historii złotymi zgłoskami – oddajmy sprawiedliwość: byli piękni i eleganccy.
Kochankowie Ordonki
Lista kochanków Hanki Ordonówny obejmuje najprzystojniejszych mężczyzn Warszawy. Galerię otwiera Igo Sym (Julian Karol Sym 1986-1941) urodzony w Innsbrucku w Austrii. Tadeusz Wittlin w swoim wspomnieniach o Hance Ordonównie, tak go przedstawił:
„Polski aktor filmowy o międzynarodowej sławie. Sym wybitnej urody postawny brunet, jest inteligentny, wykształcony, oczytany i płynnie włada kilkoma językami. W prywatnym życiu jest czarujący, gdyż umie bawić rozmową, ma wrodzony dowcip, gra na fortepianie uprawia sporty, jest mistrzem bilardu i zna mnóstwo sztuczek magicznych. Nie może tylko pochwalić się aktorskim talentem, lecz ten brak nadrabia urodą. Złośliwi nazywają go pięknym statystą”.
Aparycja i kultura wystarczają jednak do zrobienia kariery w Polsce, Austrii i Niemczech. Amant filmowy, jak nikt inny, nosi modne ubrania, jest zawsze wypielęgnowany, pachnący dobrą wodą kolońską. Ulegają mu partnerki w kabarecie i filmie. Nawet, gdy związek się rozpadł, pozostała pod jego urokiem. Do czasu! We wrześniu 1939 roku do Warszawy wrócił Tadeusz Wittlin i zaczął szukać znajomych. Józef Kondrat (stryj Marka Kondrata) informuje go o losie znajomych
„(…)- Igo Sym jest agentem niemieckim i paraduje po mieście z opaską hitlerowską na rękawie”. Trudno mi w to uwierzyć. Z Symem przyjaźniłem się blisko i zawsze miałem o nim najlepsze pojęcie jako o uczciwym Polaku. – Może tylko pracuje jako tłumacz – próbuję go bronić – ponieważ świetnie zna niemiecki. Kondrat parska śmiechem i dobija mnie. – Sypie kolegów, których nie lubi. – A, co im zarzuca – pytam. – Nic – odpowiada Józek – Ale robi fałszywe donosy, a to wystarcza.”
Rewelacje Kondrata, ponad wszelką wątpliwość, potwierdziło dochodzenie sądu podziemnego. Miarka przebrała się, gdy pomógł gestapo urządzić pułapkę na ukrywającą się – Hankę Ordonównę! Wyrok polskiego sądu wykonany został przez egzekutorów AK 7 marca 1941 roku. W odwecie za śmierć Syma Niemcy wzięli 118 zakładników, spośród których 21 osób rozstrzelano w Palmirach
Wystarczył jeden występ latem 1924 roku, aby Fryderyk Jarosy (ur. 1890 w Gratzu zm. w 1960 Viareggio) stał się wielka gwiazdą kabaretów Warszawy.
„(…) trzydziestoletni Węgier, więcej niż średniego wzrostu, o regularnych rysach twarzy, czarnych, płomiennych oczach i ujmującym uśmiechu”.
Tak przedstawia wielką miłość Ordonki nieoceniony plotkarz Tadeusz Wittlin. Fryderyk staje się mentorem, tej prostej dziewczyny z warszawskiego ludu. Pomaga wybierać repertuar, obsadza w najlepszych rolach w teatrach, czy kabaretach, w których jest reżyserem, dyrektorem, a nawet współwłaścicielem. Choć żonaty (utrzymuje żonę i dzieci mieszkające we Włoszech) – decyduje się żyć z Ordonką pod wspólnym dachem. Cztery lata kwitnie miłość i rozwija się kariera kochanków.
W 1928 roku w kabarecie zaczyna występować zespół baletnic Tacjan Girls pani Wysockiej. Co za pech … Jarosy zakochuje się w młodziutkiej tancerce Stefci Górskiej. Ordonka najpierw jest nieświadoma, potem chyba przymyka oko … Do czasu, gdy Stefcia zaczyna się z miłością obnosić w teatrze.
„Po przedstawieniu zaprasza do swojej garderoby Wysocką i jej wychowankę Górską na rozmowę w obecności Jarosego. Ordonka zachowuje się z godnością i wręcz wspaniale. Spokojnym, opanowanym głosem mówi do Stefci, że nie żywi do niej żalu, gdyż pojmuje, że Jarosy mógł jej zawrócić w głowie, skoro ją kiedyś w sobie rozkochał. Pretensje więc ma wyłącznie do niego. (…) Jarosy, przerywa jej, tłumaczy coś mętnie, rozkłada ręce i odpowiada – Moja droga Hanećko, sjerce nie sługa! Na te słowa Ordonka podnosi się z krzesła, podchodzi do drzwi, otwiera je i mówi – Skoro sjerce nie sługa, to wynoś się! W pokoju oprócz Ordonówny zostają Górska i Wysocka. Ordonka prosi tylko, by Stefcia więcej nie afiszowała się za kulisami swoją zażyłością z Jarosym. Poza teatrem, może robić, co jej się podoba.”
Wittlin (cóż byśmy bez niego zrobili!) relacjonuje przebieg rozmowy, który przedstawiła mu zaprzyjaźniona z nim Stefcia Górska. Konferansjer szybko zamienił Stefcię na piękną Zosię Terne. Gwiazdy kabaretu pogodziły się i zaczęły znowu pracować razem. W czasie okupacji, Jarosy kilkukrotnie odmówił podpisania volkslisty. Aresztowany przez gestapo w 1939 roku cudem zbiegł z transportu. Do wybuchu Powstania ukrywali go przyjaciele. Walczył w Powstaniu, po jego upadku wywieziony został do Buchenwaldu. Pytany dlaczego wybrał taki los, nie ukrywał zdziwienia i odpowiadał „- Jestem przecież Warszawiakiem!”.
Na liście miłosnych podbojów Ordonki był także wielki Juliusz Osterwa, (1885-1947) wspaniały aktor założyciel eksperymentalnego teatru Reduta.
Gdy wybuchł romans Hanka była żoną hrabiego Michała Tyszkiewicza i w papierach nazywała się Anną Tyszkiewiczową. Warszawska ulica zawrzała od plotek. Wielkim przebojem hrabiny była wówczas piosenka, z tandetnym tekstem T. Wima (czyli Tuwima), „Mam chłopczyka na Kopernika”. Prostytutka opowiada w niej o swoim ciężkim losie i jedyne osłodzie – kochanku mieszkającym pod tym adresem. Traf chciał, że przy ulicy Kopernika mieścił się teatr Osterwy… Gdy zniechęcona romansem aktorka zerwała więzy Osterwa zemścił się podle. Oddajmy głos nieocenionemu Tadeuszowi Wittlinowi.
„Plik listów Ordonówny do niego wkłada do koperty, pieczętuje i wysyła jej mężowi. Potem szybko czmych na pociąg, w obawie, że Tyszkiewicz go spoliczkuje. (…) Otrzymaną paczkę listów, które Ordonka pisała do usychającego z tęsknoty Osterwy, Michał Tyszkiewicz oddaje żonie. (…) Cała artystyczna Warszawa, oburzona haniebnym postępkiem Osterwy, aż wre. – Nasz Juluś sam wykreślił się z liczby gentelmanów – mówi artysta malarz Stefan Norblin.”
A zacne damy zawsze mówiły, że nic tak nie plami honoru kobiety, jak atrament!
Bodo, ach, Bodo!
Eugeniusza Bodo, właściwie nazwisko Bogdan Eugène Junod (28.12.1899 – 7.10.1943) – wszyscy go znamy! Urodzony w Genewie syn szwajcarskiego inżyniera i Polki do końca życia zachował obywatelstwo kraju ojca. Występować zaczął w 1917 roku w kabarecikach warszawskich. Pseudonim Bodo pochodzi od pierwszych sylab imienia jego oraz matki Doroty. Nie potrzebował wiele czasu, by zrobić błyskotliwa karierę i stać się pierwszym amantem kina i teatru. Wbrew możliwościom – nie był kobieciarzem. Długo związany był z aktorką Norą Ney. Później z pochodzącą z Thaiti aktorką Reri (właściwie Anne Chevalier). Obsadził ją w roli głównej w filmie „Czarna Perła”, w którym, rzecz jasna, jej partnerował.
Do ślubu nie doszło. Plotki głosiły, że na drodze stanął alkohol. Narzeczona go nadużywała, a gwiazdor się nim brzydził. Może być w tym dużo prawdy.
Aktor odrzucił lukratywną propozycję reklamowania wysoko gatunkowego trunku! Uznał, że jako znany abstynent nie będzie wiarygodny. Aby zapewnić sobie dodatkowe źródło dochodu założył w 1939 roku kawiarnię Cafe Bodo przy ulicy Foksal 17. Co ciekawe, dziś ulica ta jest centrum kulinarnym Warszawy.
Mimo rozsądku i jego nie ominęła tragiczna historia. Jechał za szybko i rozbił się w nocy na stercie kamieni. Zginął kolega-aktor Wiktor Roland. Bodo otrzymał 6 miesięcy w zawieszeniu.
Największą miłością i ekstrawagancją pięknego Eugeniusza był jego pies Sambo. Wspaniały niemiecki dog arlekin towarzyszył mu w kawiarniach, za kulisami teatrów, w atelier filmowym. Wybuch wojny skłonił go, mimo paszportu neutralnej Szwajcarii, do wyjazdu do Lwowa. Został aresztowany przez NKWD. Zginął z wycieńczenia i głodu w łagrze w Kołtasie. Ponieważ był obywatelem szwajcarskim, po wojnie władze rozpowszechniały kłamstwa, jakoby został rozstrzelany przez Niemców we Lwowie.
Nie kończmy smutno opowieści!
Bodo obdarzony został wielkim talentem aktorskim, komediowym.
A jednak tej sceny, jednej z najsłynniejszych w historii polskiego kina, miało NIE BYĆ! Eugeniusz Bodo nie chciał takich przebieranek, ale uległ. Na szczęście!
Znacie? To posłuchajcie jak przebrany za „Mej Łest krajowego wyrobu” śpiewał „Sex Appeal” (muz. H. Wars, sł. E. Schlechter) w filmie „Piętro wyżej”?
I popatrzcie jak genialnie poprawia włosy i bawi się wachlarzem! Ja tak nie potrafię!